„Postać wyłania się z mroku i w mroku ginie.
Dramatyczne ujęcie, dramatyczne światło i dramatyczny nastój określają każdy obraz, każdą scenę. Właśnie: scenę. Zadaniem Julii Medyńskiej malarstwo jest formą spektaklu.
Na taki sposób myślenia o obrazie z pewnością zaważył jej pierwszy wyuczony zawód – aktorstwo; patrzenie planami, kadrami, próba ekspresji. Woli opowiadać własne historie niż odgrywać role w cudzych.
Najpierw jest czerń, czarne tło.
Malarka – reżyserka zamalowuje na czarno czyste płótno. Potem wyciera je, żeby wydobyć światło. Dopiero wtedy kładzie kolory.
Historie, które dzieją się na płótnie chwilami mrożą krew w żyłach: nadzy ludzie, chyba dzieci, z głowami zajętymi przez ogień, niczym gorejące pochodnie. Czy ich włosy zajęły się przy niewinnej i nieostrożnej zabawie zapałkami, czy ktoś je podpalił w akcie sadyzmu, kary, zemsty, głupoty?
Inny obraz: skulona postać na pierwszym planie, a w tle dom, w którym właśnie doszło do eksplozji. Czy ta postać to ocaleniec, czy podpalacz?
Albo scena nad rzeką: kobieta trzyma dziecko nad nurtem wody, wyjmuje je z toni. Albo raczej próbuje utopić.
Niejednoznaczność. Niepokój i zagadka.
Jest w tych opowieściach sporo klisz narzuconych przez baśnie. Dobra piastunka wabiąca dzieci w głąb lasu, może okazać się tą złą – czarownicą, babą jagą, pod spojrzeniem której człowiek zamienia się w kamień, albo pędzi lata na usługiwaniu starusze.
Kto jest dobry, kto zły? I czy zło zawsze zwycięża? Te obrazy to nie bajki dla dzieci, więc mamy tu już pewność, że nie zawsze, nie w każdych okolicznościach.
Nie dajmy się zwieść pięknemu zachodowi słońca. W jego świetle rozgrywają się okrutne sceny. A malarka – reżyserka mówi: Moje obrazy są otwarte na interpretacje. Nie chodzi mi jedynie o budowanie nastroju grozy. W tle często pobrzmiewa czarny humor. W spektaklu, jakim jest obraz, potrzebne są różne emocje.
Naładowany emocjami spektakl ma swoje składowe: dramatyczną grę postaci – ich ekspresyjne gesty, kontrasty mroku i ekstremalnego światła.
Pracownia malarska sąsiaduje z domem rodzinnym artystki. Polska wieś, bardziej nawet wygodne odludzie, enklawa ciszy i spokoju. Oba budynki stoją nad jeziorem, na horyzoncie pas łąki, dalej las.
Z pracowni widać dom, wieczorem światełka w oknach, jak w bajce.
Zmierzch nad jeziorem, potem ciemność i czerń.
Przedstawianie czas zacząć.”
Tekst: Małgorzata Czyńska, To nie bajka
„Na pierwszy rzut oka to rysunki z muzealnej teki któregoś z dawnych mistrzów. Tymczasem to Julia Medyńska z właściwym sobie talentem i dezynwolturą czerpie z dokonań wielkich poprzedników epok baroku, rokoka i romantyzmu. Wyjmuje z ich obrazów poszczególne elementy, postaci i ustawia je w swoich własnych narracjach, nadaje im nowy kontekst. Z pozoru to tylko historyzujące obrazki, niczym kopie z albumów, ale wystarczy przyjrzeć się bliżej, żeby dostrzec, jak autorka żongluje rolami i znaczeniami – zmienia bohaterów z mężczyzn na kobiety, dodaje im dzieci. Relacja kobieta – dziecko zajmuje w sztuce Medyńskiej ważne miejsce.
Artystka przywołuje klisze z bajek i baśni, starą piastunkę czy straszną Babę Jagę, rozpracowuje zależności matka – dziecko. Pod historyzującym kostiumem rozgrywają się sceny mrożące krew w żyłach, istny pseudobarokowy dreszczowiec. Zamiast tulenia, są klapsy, a nawet zszywanie rozbebeszonego dziecięcego ciała, niczym szmacianej kukły czy owcy z bajki o Szewczyku Dratewce. Ukazując przemoc fizyczną, Medyńska opowiada o napięciach psychologicznych w rodzinie, o przemocy także psychicznej.
Eksperymenty ze stylem i techniką przynoszą bardzo różnorodne efekty – prace raz bardziej archaizujące, innym razem – współczesne w wyrazie. Medyńska używa kredki conté, farby olejnej i ołówka.
Pozorna szkicowość tych dzieł nie świadczy o ich niedopracowaniu – dla Julii Medyńskiej rysunki na papierze są zamkniętymi pracami. Nie są to bynajmniej szkice pomocnicze, podkłady, do obrazów olejnych, bo artystka takich nie stosuje. Męczy ją planowanie, nie rozrysowuje więc, tylko zaczyna obraz od jakiegoś motywu z ogromnego archiwum zdjęć wyszukanych w Internecie i obrazów starych mistrzów.
Koleją warstwę znaczeniową do tych prac dokłada tytułami, do których przywiązuje dużą wagę. Ważna jest tajemnica.”
Tekst: Wojciech Tuleya, Barokowy dreszczowiec
email: kr@galeria-rij.com
telefon: +48 604 442 703
adres główny: ul. Sandomierska 243, Ćmielów, (stara manufaktura porcelany Świt Ćmielów)
Filia: ul. Morsztynowska 1, Kraków (nowa lokalizacja)
telefon: +48 792 04 77 66